sobota, 6 grudnia 2014

ósmy

Było już lekko po dziesiątej kiedy moje oczy pierwszy raz tego dnia ujrzały światło dzienne. Byłam już na tyle wyspana, że postanowiłam od razu wstać i rozejrzeć się po pomieszczeniu, którego kompletnie nie znałam. Dlatego zaraz gdy moje stopy dotknęły ziemi, ruszyłam do mojej walizki obok łóżka, aby wybrać swój dzisiejszy ubiór. Zadecydowałam ubrać przewiewny bordowy sweterek z rękawkiem 3/4, a do tego zwykłe jasne jeansy i białe force.
Oczywiście jako młoda 20-stoletnia matka, uwielbiałam modę, więc wybranie tych rzeczy zajęła trochę czasu. Jednak po tym uwinęłam się dość szybko z przebraniem się, odświeżeniem swojej twarzy i spięcia swoich włosów w kucyka.
Kiedy uznałam że wszystko leży jak powinno, usłyszałam płacz mojej małej Emily. Bez zastanowienia ruszyłam w kierunku dźwięku. Okazało się, że córeczka leży w pokoju obok, a drzwi są lekko uchylone. Kiedy chciałam otworzyć je całkowicie i wejść do pomieszczenia, ktoś zrobił to za mnie. Odskoczyłam z przerażenia do tyłu i zauważyłam że sprawcą był Niall, który na swoich rękach trzyma małą Emily.
-Ooo, dzień dobry pani. - przemówił chwilę po tym jak zlustrował mój wygląd z góry na dół i z powrotem.
-Uhm cześć, mogę spytać co zamierzasz zrobić? - spytałam wskazując na dziecko, patrzące na mnie wesoło.
-Płakała, więc przyszedłem do niej i zdaje mi się, że jest głodna.
-A pieluszka?
-Wciąż czysta, ostatnią wymieniałem z pół godziny temu?
-Daj mi ją. - rozkazałam słysząc, że mała znów zaczyna płakać. Blondyn bez żadnego zastanowienia podał mi ją i ułożył ją delikatnie na moich ramionach. Spojrzałam z góry na moją księżniczkę i lekko nią huśtając, uśmiechnęłam się do niej. Mimo wszystko wciąż płakała, więc potwierdziłam w swoich myślach to, że jest już głodna. Spojrzałam przed siebie i wciąż widziałam blondyna, tym razem opierającego się o ścianę i patrzącego na nas z uśmiechem.
-Na co się tak gapisz? - bąknęłam a on od razu się wyprostował.
-Um, na nic. - ochrypnął.
Nie miałam ochoty komentować dlatego jedynie przewróciłam oczami i ruszyłam ku dołowi. Będąc już na ostatnim szczebelku, usłyszałam tuż za sobą jego głos, mówiący, że kuchnia jest po lewej. Potaknęłam po czym skierowałam się do podanego pomieszczenia. Tam zastałam blat zastawiony wieloma produktami odżywczymi, w tym przeznaczone dla małej.
-Byłeś na zakupach? - spytałam cicho patrząc na rzeczy, które stanowiły jednolity bałagan.
-Tak, nie dawno wróciłem i nie zdążyłem trochę tego ogarnąć.
-Okay. - wyjaśniłam krótko i przyjrzałam się się słoiczkom Gerbera.
-Całkowicie nie wiedziałem co powinienem kupić, więc po prostu wziąłem wszystko.
-W porządku Niall, Emily je prawie wszystko. - wyjaśniłam krótko spoglądając na niego. Chłopak uśmiechnął się, orientując się po kim mała to ma. Ja zawsze jem jedynie wykwinte dania, bo nienawidzę wręcz większości rodzai mięs tak samo jak innych produktów spożywczych, za to Niall zawsze jadł to co wpadło mu w ręce. I niestety jest to kolejna cecha, odziedziczona po jej ojcu.
-Mógłbyś? - spytałam wyciągając maleństwo w jego stronę i wskazując na fotelik.
-Jasne.
Kiedy odebrał mi ją z rąk, obróciłam się natychmiastowo i sięgnęłam po dwa słoiczki kaszki manny z dodatkiem jabłuszek i przeniosłam na inny blat chcąc je otworzyć i wylać na półmisek Emily. Następnie podeszłam do dziecka i zaczęłam ją karmić. Oboje byliśmy cicho w czasie kiedy ja karmiłam córkę. Było może zbyt nie komfortowo, jednak w tym czasie mało mnie to interesowało.
Dziewczynka smacznie w mig zjadła swoje śniadanie, dlatego zadowolona wstałam i zaczęłam kierować się w stronę blatu.

 -Co zamierzasz dziś robić? – spytał mnie podczas gdy ja stanęłam przy zlewie aby umyć brudne naczynia.
-Nie wiem w sumie. Obejrzałabym się może po okolicy, w której jestem, bo nawet nie wiem gdzie jestem.
-W Iralndii. – odpowiedział szybko
-W Iralndii? Co? Super!
-Coś nie tak? Masz coś do tego?
-Uhm, chyba tak? – odpowiedziałam odwracając się w jego stronę. – Myślisz że to normalne że mój były wywozi mnie z jakiegoś popieprzonego miejsca w Anglii gdzie zostawił mnie mój chłopak?
-W takich okolicznościach? – dopytał się a ja kiwnęłam z irytacją głową.- Tak, myślę że to normalne. – mruknął wzruszając ramionami.
-Żartujesz sobie w tym momencie, prawda?
-Mówię szczerze.
-Oszalałeś! – krzyknęłam i wyszłam z pomieszczenia, po drodze zabierając ze sobą małą Emily.
-Katniss, to jest dla twojego dobra.
-Niall, słyszysz siebie? To jest dobre, że wywozisz mnie do miasta o którym nigdy nie miałam pojęcia? A co jeszcze śmieszniejsze, wywozisz mnie, chcąc chroniąc przed moim chłopakiem!
-Katniss tam nie było bezpiecznie, zrozum to.
-A myślisz że tu jestem bezpieczna? – spytałam odkładając małą Emi do kojca znajdującego się w salonie.
-Tak, jesteś bezpieczna przy mnie, w miejscu gdzie on nie ma kompletnego pojęcia. – powiedział łagodnie, zbliżając się do mnie powoli. Ja natomiast cofałam się i kręciłam swoją głową no boki.
-Niall, ponad pieprzony rok temu odszedłeś ode mnie, kiedy w moim brzuchu było dziecko. Cierpiałam przez ciebie, nie mogłam się po wszystkim pozbierać i czekałam cały czas na ciebie. Wiesz czym się to skończyło? Wiesz?!
-Nie mów tego. – ostrzegł.
-Bo co? Musisz to wiedzieć! Wylądowałam przez ciebie w szpitalu zasrańcu, a wiesz czemu?! Bo gdyby znaleziono mnie kilkanaście minut później to by mnie już tutaj nie było, wiesz? I kiedy wszystko wróciło do normy, urodziłam, Bogu dzięki zdrową dziewczynkę, a po nie całym roku wracasz ty i myślisz że co? Że rzucę ci się w ramiona i będziemy razem szczęśliwi? Pomarz sobie! Mam Luke’a i to on zastępuje świetnie rolę wymarzonego chłopaka i ojca. – wyrzuciłam po czym z nie unormowanym oddechem wpatrywałam się w niego. On natomiast patrzył w skupieniu na mnie, aż w końcu spojrzał na Emily przez chwilę i zapatrzył się w końcu na swoje nogi.
-Nie skomentuję tego wszystkiego, ponieważ nie ma na to słów aby wyrazić to, jak bardzo mi jest przykro.
-Nie chcę twoich zasranych przeprosin więc nie musisz się wysilać. – warknęłam zakładając ramiona na pierś.
-Chciałbym żebyś znała prawdę.- dodał.
-Tak? To proszę bardzo, mam czas.
-Gdyby to było łatwe... Wczoraj powiedziałaś mi, że mi ufasz, tylko po tym co się teraz i wcześniej stało, nie powinnaś mi ufać. – szepnął podnosząc swój wzrok na mnie. W jego błękitnych oczach zobaczyłam rozpacz i były one zwilżone niż nigdy dotąd.
On prawie płakał, oh nie.
Chciałam coś powiedzieć, jednak wciąż milczałam. Całkowicie nie wiedziałam co mogłabym powiedzieć teraz, ponieważ sama nie wiedziałam tego, czy mu ufam czy nie. Odpowiedziałam tak, dlatego że spojrzałam w jego oczy i po prostu jak zawsze, uległam. Teraz gdy tak stoję, to myślę zupełnie inaczej, aczkolwiek wciąż mam do niego jakieś zaufanie.
Tylko nie wiem na jak wielką skalę.
-Jeśli chcesz się wybrać na spacer to proszę bardzo, tylko po prostu nie oddalaj się zbytnio, nie znasz tej okolicy, to dlatego. – wyjaśnił po czym odwrócił się i wyszedł z salonu.
Przez kilkanaście minut wciąż wpatrywałam się w miejsce, w którym wyszedł Niall, jednak nic z tym faktem nie zrobiłam. W końcu postanowiłam rzucić się na kanapę i pozwolić myślom wejść do mojej głowy. Zbyt często myślałam o tym jak Niall się wyraził i o tym co ja akuratnie czuję.
Po upływie czasu żałowałam tego wszystkiego co powiedziałam blondynowi, dlatego postanowiłam wstać po to aby znaleźć go w tym ogromnym domu i przeprosić go za ten wybuch. Jednak zanim wstałam to spojrzałam na telefon chłopaka, który momentalnie zaczął wibrować. Zauważyłam imię jednego z naszych przyjacieli, a był to Harry. Momentalnie sięgnęłam po urządzenie i przejechałam po zielonej słuchawce. I kiedy chciałam już się odezwać, usłyszałam jego dość głęboki głos.
-Hemmings pół godziny temu przyjechał do tego domku i nieco się wkurwił gdy nie zobaczył tam Katniss. – powiedział ze śmiechem. – Co lepsze, ten gościu co zaatakował ją, to gdy zdał mu relację, to ten pacan wyglądał jakby zaraz miał wybuchnąć. Śmieszny widok, hahaha. Nie dawno temu zaczął wydzwaniać na jej numer, tylko przykre że usłyszał dzwonienie w kuchni. Na razie jesteście bezpieczni bo kieruje się na Londyn, ale jednak musicie uważać i nie wkurzaj Katniss. Może was wydać. – wyjaśnił po czym chyba czekał aż powinien odezwać się w tym wypadku Niall. Ja natomiast nie mogłam nic z siebie wydusić dlatego tylko się rozłączyłam.
Cała wypowiedź Stylesa szumiała w mojej głowie. Ten olbrzym co wkradł się do mnie mówił wszystko to co działo się wczoraj mojemu chłopakowi? Czy to był jakiś spisek? Czy Luke coś chciał zrobić? Poprawka, czy Luke chciał coś MI zrobić?
Nie to przecież nie możliwe.
Luke to mój chłopak, on mnie kocha i jest moim chłopakiem, mną się opiekuję, nie robi krzywdy.
Prawda?






*Niall’s POV*

Siedziałem przed swoim laptopem załatwiając jakieś luki w papierach. I choć robiłem to od ponad pół godziny to nie mogłem się na niczym skupić. Wciąż słowa Katniss siedziały w mojej głowie, kiedy wyrzucała mi w twarz te okropne rzeczy, które zdarzyły się oczywiście przeze mnie. Gdybym wiedział chociaż tydzień przed dowiedzeniem się o bycia ojcem, to te sprawy wyszły by zupełnie inaczej. Nie wygrałbym tego zasranego pojedynku i nie zabiłbym ich przywódcę. Rzuciłbym to wszystko tylko dla niej. Ona zawsze była dla mnie najważniejsza, a od dnia, kiedy dowiedziałem się o dziecku to byłem przeszczęśliwy. Chciałem być ojcem, zwłaszcza z Kate, choć wiedziałem że wyląduję w więzieniu. I dlatego chciałem dla niej jak najlepiej, cóż, nie wyszło.

„Wszedłem do domu nieco zmęczony, ponieważ przez ostatnie godziny załatwiałem sprawy z moją potajemną ucieczką wraz z jeszcze nie powiadomioną Katniss. Wszedłem do kuchni i zobaczyłam moją najpiękniejszą kobietę na świecie. Siedziała przy stoliku skulona a przed sobą miała dosyć sporych rozmiarów kopertę. Podchodząc do niej usłyszałem lekki szloch. Zaniepokoiłem się, dlatego stanąłem tuż za nią i ułożyłem swoją dłoń na jej plecach. Katniss natychmiastowo się wzdrygnęła i usiadła prosto, spoglądając na mnie swoimi zaczerwionymi i lekko rozmazanymi  oczami.
-Ej kochanie, co się stało? – spytałem cicho klękając przy niej. Dziewczyna wtuliła się w moje ramiona i zaczęła bardziej płakać. Oczywiście w geście pocieszenia zacząłem pocierać jej ramię a głowę obdarowywałem małymi pocałunkami. – Wiesz, że możesz mi powiedzieć.- dodałem.
-Niall, to zmieni też twoje życie. – wyjąknęła wstając i patrząc na mnie, trzymając się jedną dłonią swoje czoło.
-O co chodzi? – spytałem zaniepokojony również wstając i patrząc na mojego aniołka.
-Pamiętasz jak często chodziłam rzygać? Miałam zawroty głowy?
-No tak, kazałem ci iść do lekarza.
-I poszłam. – powiedziała a moje oczy się bardziej rozszerzyły.
-Powiedz, że nie chorujesz na coś.
-Nie, nie choruję na nic. – odparła.
-Więc co się stało Kat?- dopytałem.
-Niall... – szlochnęła. – Jestem w ciąży. – dodała.
-Ty...co?! – spytałem głucho.
-Niall będziesz ojcem. – powiedziała załzawiając swoją twarzyczkę.
Usłyszałem to wszystko już za pierwszym razem, jednak myślałem że się przesłyszałem. Raczej chciałbym abym się przesłyszał. To nie jest czas i miejsce abyśmy mogli zostać rodzicami, zwłaszcza w tym momencie kiedy ona musi być pod opieką lekarza a czas naszej ucieczki jest natychmiastowy i nie wiadomo na jaki okres.
-Odezwij się! – krzyknęła zrozpaczona.
-Nie wiem co powiedzieć. – mruknąłem.
-Powiedz, że mnie kochasz i powiedz, że pomimo tego zostaniesz ze mną. – wyjaśniła krótko a w moim gardle powstała gula. Chciałem to powiedzieć, wręcz jej to wykrzyczeć, jednak ja nie mogę tego zrobić, muszę uciekać bo inaczej wyląduję w więzieniu. A to będzie jeszcze gorsza rzecz.
Musiałem podjąć decyzję, bardzo trudną decyzję.
-Niall, proszę powiedz to.
Wciąż byłem cicho. W moich myślach cały czas widziałem to co może stać się jeśli zostanę z nią tu, a to, kiedy ucieknę sam.
-Powiedz... – błagała, a ja spojrzałem na nią.
I podjąłem decyzję.
-Popełniliśmy obydwoje błąd, jednak tym razem musisz sobie z tym sama poradzić. – powiedziałem twardo. Następnie nie patrząc na nią wyszedłem z domu. Nie mogłem spojrzeć w jej oczy i zobaczyć ból, który na pewno pozostawiłem na jej twarzy, nie jestem w stanie.”

Wspominając ten dzień patrzyłem na okno i wcale nie zauważyłem kiedy ona usiadła koło mnie. Nie zauważyłem tego też, że jej ręka zmierzała w kierunku mojej. Spojrzałem na nią zaskoczony a ona lekko uśmiechnęła się do mnie.
-Nie chciałam, żebyś nagle poczuł się winny. - wyjaśniła krótko.
-Jest w porządku. - powiedziałem w przekonaniu.
-Nie chciałam żeby to tak wyszło. Po prostu, emocje.
-Katniss, naprawdę się nic nie stało. Prędzej czy później i tak bym się dowiedział. - powiedziałem uśmiechając się do niej. Po chwili ciszy odwzajemniła uśmiech i przytuliła się do mnie lekko. 
-Naprawdę jest w porządku? - mruknęła w bluzę.
-Tak.
-To dobrze. 
Zamilkliśmy. Było nam dobrze tak jak było teraz. Ona była w moich ramionach i wiedziałem że trzymam swój świat. Jednak tą ciszę przerwała nam oczywiście Emily. Katniss natychmiastowo się zerwała i zbiegła na dół. ja natomiast kroczyłem zaraz za nią, nieco wolniejszym kroku. Okazało się, że trzeba zmienić jej pieluszkę, dlatego w skupieniu obserwowałem każdy ruch Kate, tak aby kiedyś sam mógł to zrobić. Bo przyznam szczerze, poranne przebranie bez pomocy było okropne. A zaraz po przebraniu, dziewczyna zaczęła ubierać córkę (jeśli mogę tak powiedzieć) w rzeczy wyjściowe. 
-Mam po tym wywnioskować że idziecie na spacer? - spytałem ciągle je obserwując.
-Tak, idziesz z nami, prawda?
-Ja? Po co?
-Potrzebujemy jakiegoś przewodnika w tym nieznanym nam mieście w Irlandii. - powiedziała uśmiechając się do mnie. Odwzajemniłem uśmiech i kiwnąłem lekko głową na znak, że idę.




 *Katniss's POV*

Razem z Niallem wybraliśmy się na ponad godzinny spacer po mieście, gdzie po tym skierowaliśmy się do lasu, w którym poczułam się jak małe dziecko. Niall ciągle upierał się przy tym, że to on będzie prowadził wózek, dlatego nie miałam prawa nawet mu się sprzeciwiać. W końcu był ojcem Emily.
Po drodze blondyn opowiadał mi to różne historie, zwłaszcza te co działy się u niego w więzieniu. Mówił między innymi o tym, że co tydzień jego oddział miał prawo iść oglądać mecze piłki nożnej i tego, jak często zakładali się o to, ile razy w dniu potrafią beknąć. To wszystko sprawiało że płakałam ze śmiechu. Przez to także musieliśmy się zatrzymywać, żebym mogła się wyśmiać. 
-Najśmieszniejsze było to kiedy Stefan postanowił urządzić konkurs kto najbardziej wytrzyma przy odbycie Teda! To było prawie niemożliwe, bo kiedy tylko on puszczał bąka, to czuć było nawet za granicami miasta! - wykrzyknął Niall, a ja po raz kolejny złapałam się za brzuch i zaczęłam się śmiać wniebogłosy.
-Jesteście tacy niemożliwi. - mruknęłam ciągle się śmiejąc.
-Tak sądzisz?
-Tak, tak sądzę i nic tego nie pobije.
-To nie słyszałaś jeszcze tego kiedy Peter chciał uciec ..
-Nie Niall, nie. Pęknę zaraz. Zostaw to na kiedy indziej. - powiedziałam przybliżając się do niego i jedną ręką oplatając jego ramie .
-Okej, to będę pamiętał. - powiedział staczając nas z dróżki.
-Gdzie my idziemy? - spytałam zaciekawiona.
-Chcę zabrać was w wyjątkowe miejsce. - odparł tajemniczo puszczając mi oczko.
Szliśmy tak jeszcze przez kilka minut aż w końcu dodaliśmy do miejsca, gdzie drzewa są coraz rzadziej i widać już coś innego lasu. Po chwili Niall po prosił mnie o przejęcie prowadzenie wózka, a on wyprzedził nas tak aby po chwili odsunąć doscyć gęste gałęzie krzewów. Wtedy jedynie co zobaczyłam to ocean rozciągający się przez kilkaset kilometrów.
 Niall zabrał nas nad kilf.
Od zawsze pragnęłam to zrobić, razem z nim. 
I w końcu ten czas nadszedł.
Razem przeszliśmy jeszcze kilkanaście metrów aż w końcu postanowiliśmy się zatrzymać. Niall postanowił przejąć moją pozycję jednak wyszło na to że obydwoje stanęliśmy twarzą w twarz. Patrzeliśmy na siebie tak kilkanaście sekund, aż w końcu nasze twarze zaczęły przybliżać się do siebie niebezpiecznie.


***

Dobry wieczór kochani, wróciłam już oficjalnie z rozdziałem. Jak zwykle to co chciałam w piękny sposób napisać wyszło całkowicie do dupy. Jednak dodaję wam rozdział jak najszybciej mogłam i myślę że jakoś odwdzięczycie się dodając jakiś komentarz. :)
Otóż moja lista informowanych na tt się zresetuje więc nawet teraz nie będę powiadamiać tych osób. Piszę to tylko po to aby oznajmić wam, że jeśli chcecie ciągle być informowani to napiszcie swój user w komentarzu.
I jest jeszcze jedna sprawa, otóż pierwszy post który napisałam po powrocie. Byliście cudowni dodając te komentarze i sprawiając że naprawdę do was wróciłam. Return na pewno skończę, obiecuję wam to na moje kochane One Direction i chłopaka którego mocno kocham (ale on mnie nie hehehe, tak ta cała przerwa to przez niego).
A teraz nie zanudzam i się z wami na tą chwilę pożegnam.
Miłego czytania dalszych rozdziałów return c:

PS . Byliście grzeczni? Mikołaj do was przyszedł? :D

19 komentarzy:

  1. Zajebisty rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. nareszcie wróciłaś <3

    OdpowiedzUsuń
  3. ciekawe kiedy będzie nowy rozdział

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne opowiadanie! Nie moge sie doczekać kolejnego rozdziału!pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. daj nowy rozdzial aga bo sie nudze

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy będzie nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  7. Ok może i jest mało osób ale jak byś się pistarała byłoby więcej jednym słowem zaniedbujesz bloga a szkoda bo naprawdę masz talebt i warto czytać może byś wreście wzieła się w garść i napisała kolejny rozdział? ;/

    OdpowiedzUsuń
  8. Ej no kiedy następny rozdział jak nie to napisz zawieszam i koniec.

    OdpowiedzUsuń
  9. Napiszesz jeszcze jakiś rozdział czy nie? ;((

    OdpowiedzUsuń

Layout by Switch