sobota, 6 grudnia 2014

ósmy

Było już lekko po dziesiątej kiedy moje oczy pierwszy raz tego dnia ujrzały światło dzienne. Byłam już na tyle wyspana, że postanowiłam od razu wstać i rozejrzeć się po pomieszczeniu, którego kompletnie nie znałam. Dlatego zaraz gdy moje stopy dotknęły ziemi, ruszyłam do mojej walizki obok łóżka, aby wybrać swój dzisiejszy ubiór. Zadecydowałam ubrać przewiewny bordowy sweterek z rękawkiem 3/4, a do tego zwykłe jasne jeansy i białe force.
Oczywiście jako młoda 20-stoletnia matka, uwielbiałam modę, więc wybranie tych rzeczy zajęła trochę czasu. Jednak po tym uwinęłam się dość szybko z przebraniem się, odświeżeniem swojej twarzy i spięcia swoich włosów w kucyka.
Kiedy uznałam że wszystko leży jak powinno, usłyszałam płacz mojej małej Emily. Bez zastanowienia ruszyłam w kierunku dźwięku. Okazało się, że córeczka leży w pokoju obok, a drzwi są lekko uchylone. Kiedy chciałam otworzyć je całkowicie i wejść do pomieszczenia, ktoś zrobił to za mnie. Odskoczyłam z przerażenia do tyłu i zauważyłam że sprawcą był Niall, który na swoich rękach trzyma małą Emily.
-Ooo, dzień dobry pani. - przemówił chwilę po tym jak zlustrował mój wygląd z góry na dół i z powrotem.
-Uhm cześć, mogę spytać co zamierzasz zrobić? - spytałam wskazując na dziecko, patrzące na mnie wesoło.
-Płakała, więc przyszedłem do niej i zdaje mi się, że jest głodna.
-A pieluszka?
-Wciąż czysta, ostatnią wymieniałem z pół godziny temu?
-Daj mi ją. - rozkazałam słysząc, że mała znów zaczyna płakać. Blondyn bez żadnego zastanowienia podał mi ją i ułożył ją delikatnie na moich ramionach. Spojrzałam z góry na moją księżniczkę i lekko nią huśtając, uśmiechnęłam się do niej. Mimo wszystko wciąż płakała, więc potwierdziłam w swoich myślach to, że jest już głodna. Spojrzałam przed siebie i wciąż widziałam blondyna, tym razem opierającego się o ścianę i patrzącego na nas z uśmiechem.
-Na co się tak gapisz? - bąknęłam a on od razu się wyprostował.
-Um, na nic. - ochrypnął.
Nie miałam ochoty komentować dlatego jedynie przewróciłam oczami i ruszyłam ku dołowi. Będąc już na ostatnim szczebelku, usłyszałam tuż za sobą jego głos, mówiący, że kuchnia jest po lewej. Potaknęłam po czym skierowałam się do podanego pomieszczenia. Tam zastałam blat zastawiony wieloma produktami odżywczymi, w tym przeznaczone dla małej.
-Byłeś na zakupach? - spytałam cicho patrząc na rzeczy, które stanowiły jednolity bałagan.
-Tak, nie dawno wróciłem i nie zdążyłem trochę tego ogarnąć.
-Okay. - wyjaśniłam krótko i przyjrzałam się się słoiczkom Gerbera.
-Całkowicie nie wiedziałem co powinienem kupić, więc po prostu wziąłem wszystko.
-W porządku Niall, Emily je prawie wszystko. - wyjaśniłam krótko spoglądając na niego. Chłopak uśmiechnął się, orientując się po kim mała to ma. Ja zawsze jem jedynie wykwinte dania, bo nienawidzę wręcz większości rodzai mięs tak samo jak innych produktów spożywczych, za to Niall zawsze jadł to co wpadło mu w ręce. I niestety jest to kolejna cecha, odziedziczona po jej ojcu.
-Mógłbyś? - spytałam wyciągając maleństwo w jego stronę i wskazując na fotelik.
-Jasne.
Kiedy odebrał mi ją z rąk, obróciłam się natychmiastowo i sięgnęłam po dwa słoiczki kaszki manny z dodatkiem jabłuszek i przeniosłam na inny blat chcąc je otworzyć i wylać na półmisek Emily. Następnie podeszłam do dziecka i zaczęłam ją karmić. Oboje byliśmy cicho w czasie kiedy ja karmiłam córkę. Było może zbyt nie komfortowo, jednak w tym czasie mało mnie to interesowało.
Dziewczynka smacznie w mig zjadła swoje śniadanie, dlatego zadowolona wstałam i zaczęłam kierować się w stronę blatu.

 -Co zamierzasz dziś robić? – spytał mnie podczas gdy ja stanęłam przy zlewie aby umyć brudne naczynia.
-Nie wiem w sumie. Obejrzałabym się może po okolicy, w której jestem, bo nawet nie wiem gdzie jestem.
-W Iralndii. – odpowiedział szybko
-W Iralndii? Co? Super!
-Coś nie tak? Masz coś do tego?
-Uhm, chyba tak? – odpowiedziałam odwracając się w jego stronę. – Myślisz że to normalne że mój były wywozi mnie z jakiegoś popieprzonego miejsca w Anglii gdzie zostawił mnie mój chłopak?
-W takich okolicznościach? – dopytał się a ja kiwnęłam z irytacją głową.- Tak, myślę że to normalne. – mruknął wzruszając ramionami.
-Żartujesz sobie w tym momencie, prawda?
-Mówię szczerze.
-Oszalałeś! – krzyknęłam i wyszłam z pomieszczenia, po drodze zabierając ze sobą małą Emily.
-Katniss, to jest dla twojego dobra.
-Niall, słyszysz siebie? To jest dobre, że wywozisz mnie do miasta o którym nigdy nie miałam pojęcia? A co jeszcze śmieszniejsze, wywozisz mnie, chcąc chroniąc przed moim chłopakiem!
-Katniss tam nie było bezpiecznie, zrozum to.
-A myślisz że tu jestem bezpieczna? – spytałam odkładając małą Emi do kojca znajdującego się w salonie.
-Tak, jesteś bezpieczna przy mnie, w miejscu gdzie on nie ma kompletnego pojęcia. – powiedział łagodnie, zbliżając się do mnie powoli. Ja natomiast cofałam się i kręciłam swoją głową no boki.
-Niall, ponad pieprzony rok temu odszedłeś ode mnie, kiedy w moim brzuchu było dziecko. Cierpiałam przez ciebie, nie mogłam się po wszystkim pozbierać i czekałam cały czas na ciebie. Wiesz czym się to skończyło? Wiesz?!
-Nie mów tego. – ostrzegł.
-Bo co? Musisz to wiedzieć! Wylądowałam przez ciebie w szpitalu zasrańcu, a wiesz czemu?! Bo gdyby znaleziono mnie kilkanaście minut później to by mnie już tutaj nie było, wiesz? I kiedy wszystko wróciło do normy, urodziłam, Bogu dzięki zdrową dziewczynkę, a po nie całym roku wracasz ty i myślisz że co? Że rzucę ci się w ramiona i będziemy razem szczęśliwi? Pomarz sobie! Mam Luke’a i to on zastępuje świetnie rolę wymarzonego chłopaka i ojca. – wyrzuciłam po czym z nie unormowanym oddechem wpatrywałam się w niego. On natomiast patrzył w skupieniu na mnie, aż w końcu spojrzał na Emily przez chwilę i zapatrzył się w końcu na swoje nogi.
-Nie skomentuję tego wszystkiego, ponieważ nie ma na to słów aby wyrazić to, jak bardzo mi jest przykro.
-Nie chcę twoich zasranych przeprosin więc nie musisz się wysilać. – warknęłam zakładając ramiona na pierś.
-Chciałbym żebyś znała prawdę.- dodał.
-Tak? To proszę bardzo, mam czas.
-Gdyby to było łatwe... Wczoraj powiedziałaś mi, że mi ufasz, tylko po tym co się teraz i wcześniej stało, nie powinnaś mi ufać. – szepnął podnosząc swój wzrok na mnie. W jego błękitnych oczach zobaczyłam rozpacz i były one zwilżone niż nigdy dotąd.
On prawie płakał, oh nie.
Chciałam coś powiedzieć, jednak wciąż milczałam. Całkowicie nie wiedziałam co mogłabym powiedzieć teraz, ponieważ sama nie wiedziałam tego, czy mu ufam czy nie. Odpowiedziałam tak, dlatego że spojrzałam w jego oczy i po prostu jak zawsze, uległam. Teraz gdy tak stoję, to myślę zupełnie inaczej, aczkolwiek wciąż mam do niego jakieś zaufanie.
Tylko nie wiem na jak wielką skalę.
-Jeśli chcesz się wybrać na spacer to proszę bardzo, tylko po prostu nie oddalaj się zbytnio, nie znasz tej okolicy, to dlatego. – wyjaśnił po czym odwrócił się i wyszedł z salonu.
Przez kilkanaście minut wciąż wpatrywałam się w miejsce, w którym wyszedł Niall, jednak nic z tym faktem nie zrobiłam. W końcu postanowiłam rzucić się na kanapę i pozwolić myślom wejść do mojej głowy. Zbyt często myślałam o tym jak Niall się wyraził i o tym co ja akuratnie czuję.
Po upływie czasu żałowałam tego wszystkiego co powiedziałam blondynowi, dlatego postanowiłam wstać po to aby znaleźć go w tym ogromnym domu i przeprosić go za ten wybuch. Jednak zanim wstałam to spojrzałam na telefon chłopaka, który momentalnie zaczął wibrować. Zauważyłam imię jednego z naszych przyjacieli, a był to Harry. Momentalnie sięgnęłam po urządzenie i przejechałam po zielonej słuchawce. I kiedy chciałam już się odezwać, usłyszałam jego dość głęboki głos.
-Hemmings pół godziny temu przyjechał do tego domku i nieco się wkurwił gdy nie zobaczył tam Katniss. – powiedział ze śmiechem. – Co lepsze, ten gościu co zaatakował ją, to gdy zdał mu relację, to ten pacan wyglądał jakby zaraz miał wybuchnąć. Śmieszny widok, hahaha. Nie dawno temu zaczął wydzwaniać na jej numer, tylko przykre że usłyszał dzwonienie w kuchni. Na razie jesteście bezpieczni bo kieruje się na Londyn, ale jednak musicie uważać i nie wkurzaj Katniss. Może was wydać. – wyjaśnił po czym chyba czekał aż powinien odezwać się w tym wypadku Niall. Ja natomiast nie mogłam nic z siebie wydusić dlatego tylko się rozłączyłam.
Cała wypowiedź Stylesa szumiała w mojej głowie. Ten olbrzym co wkradł się do mnie mówił wszystko to co działo się wczoraj mojemu chłopakowi? Czy to był jakiś spisek? Czy Luke coś chciał zrobić? Poprawka, czy Luke chciał coś MI zrobić?
Nie to przecież nie możliwe.
Luke to mój chłopak, on mnie kocha i jest moim chłopakiem, mną się opiekuję, nie robi krzywdy.
Prawda?






*Niall’s POV*

Siedziałem przed swoim laptopem załatwiając jakieś luki w papierach. I choć robiłem to od ponad pół godziny to nie mogłem się na niczym skupić. Wciąż słowa Katniss siedziały w mojej głowie, kiedy wyrzucała mi w twarz te okropne rzeczy, które zdarzyły się oczywiście przeze mnie. Gdybym wiedział chociaż tydzień przed dowiedzeniem się o bycia ojcem, to te sprawy wyszły by zupełnie inaczej. Nie wygrałbym tego zasranego pojedynku i nie zabiłbym ich przywódcę. Rzuciłbym to wszystko tylko dla niej. Ona zawsze była dla mnie najważniejsza, a od dnia, kiedy dowiedziałem się o dziecku to byłem przeszczęśliwy. Chciałem być ojcem, zwłaszcza z Kate, choć wiedziałem że wyląduję w więzieniu. I dlatego chciałem dla niej jak najlepiej, cóż, nie wyszło.

„Wszedłem do domu nieco zmęczony, ponieważ przez ostatnie godziny załatwiałem sprawy z moją potajemną ucieczką wraz z jeszcze nie powiadomioną Katniss. Wszedłem do kuchni i zobaczyłam moją najpiękniejszą kobietę na świecie. Siedziała przy stoliku skulona a przed sobą miała dosyć sporych rozmiarów kopertę. Podchodząc do niej usłyszałem lekki szloch. Zaniepokoiłem się, dlatego stanąłem tuż za nią i ułożyłem swoją dłoń na jej plecach. Katniss natychmiastowo się wzdrygnęła i usiadła prosto, spoglądając na mnie swoimi zaczerwionymi i lekko rozmazanymi  oczami.
-Ej kochanie, co się stało? – spytałem cicho klękając przy niej. Dziewczyna wtuliła się w moje ramiona i zaczęła bardziej płakać. Oczywiście w geście pocieszenia zacząłem pocierać jej ramię a głowę obdarowywałem małymi pocałunkami. – Wiesz, że możesz mi powiedzieć.- dodałem.
-Niall, to zmieni też twoje życie. – wyjąknęła wstając i patrząc na mnie, trzymając się jedną dłonią swoje czoło.
-O co chodzi? – spytałem zaniepokojony również wstając i patrząc na mojego aniołka.
-Pamiętasz jak często chodziłam rzygać? Miałam zawroty głowy?
-No tak, kazałem ci iść do lekarza.
-I poszłam. – powiedziała a moje oczy się bardziej rozszerzyły.
-Powiedz, że nie chorujesz na coś.
-Nie, nie choruję na nic. – odparła.
-Więc co się stało Kat?- dopytałem.
-Niall... – szlochnęła. – Jestem w ciąży. – dodała.
-Ty...co?! – spytałem głucho.
-Niall będziesz ojcem. – powiedziała załzawiając swoją twarzyczkę.
Usłyszałem to wszystko już za pierwszym razem, jednak myślałem że się przesłyszałem. Raczej chciałbym abym się przesłyszał. To nie jest czas i miejsce abyśmy mogli zostać rodzicami, zwłaszcza w tym momencie kiedy ona musi być pod opieką lekarza a czas naszej ucieczki jest natychmiastowy i nie wiadomo na jaki okres.
-Odezwij się! – krzyknęła zrozpaczona.
-Nie wiem co powiedzieć. – mruknąłem.
-Powiedz, że mnie kochasz i powiedz, że pomimo tego zostaniesz ze mną. – wyjaśniła krótko a w moim gardle powstała gula. Chciałem to powiedzieć, wręcz jej to wykrzyczeć, jednak ja nie mogę tego zrobić, muszę uciekać bo inaczej wyląduję w więzieniu. A to będzie jeszcze gorsza rzecz.
Musiałem podjąć decyzję, bardzo trudną decyzję.
-Niall, proszę powiedz to.
Wciąż byłem cicho. W moich myślach cały czas widziałem to co może stać się jeśli zostanę z nią tu, a to, kiedy ucieknę sam.
-Powiedz... – błagała, a ja spojrzałem na nią.
I podjąłem decyzję.
-Popełniliśmy obydwoje błąd, jednak tym razem musisz sobie z tym sama poradzić. – powiedziałem twardo. Następnie nie patrząc na nią wyszedłem z domu. Nie mogłem spojrzeć w jej oczy i zobaczyć ból, który na pewno pozostawiłem na jej twarzy, nie jestem w stanie.”

Wspominając ten dzień patrzyłem na okno i wcale nie zauważyłem kiedy ona usiadła koło mnie. Nie zauważyłem tego też, że jej ręka zmierzała w kierunku mojej. Spojrzałem na nią zaskoczony a ona lekko uśmiechnęła się do mnie.
-Nie chciałam, żebyś nagle poczuł się winny. - wyjaśniła krótko.
-Jest w porządku. - powiedziałem w przekonaniu.
-Nie chciałam żeby to tak wyszło. Po prostu, emocje.
-Katniss, naprawdę się nic nie stało. Prędzej czy później i tak bym się dowiedział. - powiedziałem uśmiechając się do niej. Po chwili ciszy odwzajemniła uśmiech i przytuliła się do mnie lekko. 
-Naprawdę jest w porządku? - mruknęła w bluzę.
-Tak.
-To dobrze. 
Zamilkliśmy. Było nam dobrze tak jak było teraz. Ona była w moich ramionach i wiedziałem że trzymam swój świat. Jednak tą ciszę przerwała nam oczywiście Emily. Katniss natychmiastowo się zerwała i zbiegła na dół. ja natomiast kroczyłem zaraz za nią, nieco wolniejszym kroku. Okazało się, że trzeba zmienić jej pieluszkę, dlatego w skupieniu obserwowałem każdy ruch Kate, tak aby kiedyś sam mógł to zrobić. Bo przyznam szczerze, poranne przebranie bez pomocy było okropne. A zaraz po przebraniu, dziewczyna zaczęła ubierać córkę (jeśli mogę tak powiedzieć) w rzeczy wyjściowe. 
-Mam po tym wywnioskować że idziecie na spacer? - spytałem ciągle je obserwując.
-Tak, idziesz z nami, prawda?
-Ja? Po co?
-Potrzebujemy jakiegoś przewodnika w tym nieznanym nam mieście w Irlandii. - powiedziała uśmiechając się do mnie. Odwzajemniłem uśmiech i kiwnąłem lekko głową na znak, że idę.




 *Katniss's POV*

Razem z Niallem wybraliśmy się na ponad godzinny spacer po mieście, gdzie po tym skierowaliśmy się do lasu, w którym poczułam się jak małe dziecko. Niall ciągle upierał się przy tym, że to on będzie prowadził wózek, dlatego nie miałam prawa nawet mu się sprzeciwiać. W końcu był ojcem Emily.
Po drodze blondyn opowiadał mi to różne historie, zwłaszcza te co działy się u niego w więzieniu. Mówił między innymi o tym, że co tydzień jego oddział miał prawo iść oglądać mecze piłki nożnej i tego, jak często zakładali się o to, ile razy w dniu potrafią beknąć. To wszystko sprawiało że płakałam ze śmiechu. Przez to także musieliśmy się zatrzymywać, żebym mogła się wyśmiać. 
-Najśmieszniejsze było to kiedy Stefan postanowił urządzić konkurs kto najbardziej wytrzyma przy odbycie Teda! To było prawie niemożliwe, bo kiedy tylko on puszczał bąka, to czuć było nawet za granicami miasta! - wykrzyknął Niall, a ja po raz kolejny złapałam się za brzuch i zaczęłam się śmiać wniebogłosy.
-Jesteście tacy niemożliwi. - mruknęłam ciągle się śmiejąc.
-Tak sądzisz?
-Tak, tak sądzę i nic tego nie pobije.
-To nie słyszałaś jeszcze tego kiedy Peter chciał uciec ..
-Nie Niall, nie. Pęknę zaraz. Zostaw to na kiedy indziej. - powiedziałam przybliżając się do niego i jedną ręką oplatając jego ramie .
-Okej, to będę pamiętał. - powiedział staczając nas z dróżki.
-Gdzie my idziemy? - spytałam zaciekawiona.
-Chcę zabrać was w wyjątkowe miejsce. - odparł tajemniczo puszczając mi oczko.
Szliśmy tak jeszcze przez kilka minut aż w końcu dodaliśmy do miejsca, gdzie drzewa są coraz rzadziej i widać już coś innego lasu. Po chwili Niall po prosił mnie o przejęcie prowadzenie wózka, a on wyprzedził nas tak aby po chwili odsunąć doscyć gęste gałęzie krzewów. Wtedy jedynie co zobaczyłam to ocean rozciągający się przez kilkaset kilometrów.
 Niall zabrał nas nad kilf.
Od zawsze pragnęłam to zrobić, razem z nim. 
I w końcu ten czas nadszedł.
Razem przeszliśmy jeszcze kilkanaście metrów aż w końcu postanowiliśmy się zatrzymać. Niall postanowił przejąć moją pozycję jednak wyszło na to że obydwoje stanęliśmy twarzą w twarz. Patrzeliśmy na siebie tak kilkanaście sekund, aż w końcu nasze twarze zaczęły przybliżać się do siebie niebezpiecznie.


***

Dobry wieczór kochani, wróciłam już oficjalnie z rozdziałem. Jak zwykle to co chciałam w piękny sposób napisać wyszło całkowicie do dupy. Jednak dodaję wam rozdział jak najszybciej mogłam i myślę że jakoś odwdzięczycie się dodając jakiś komentarz. :)
Otóż moja lista informowanych na tt się zresetuje więc nawet teraz nie będę powiadamiać tych osób. Piszę to tylko po to aby oznajmić wam, że jeśli chcecie ciągle być informowani to napiszcie swój user w komentarzu.
I jest jeszcze jedna sprawa, otóż pierwszy post który napisałam po powrocie. Byliście cudowni dodając te komentarze i sprawiając że naprawdę do was wróciłam. Return na pewno skończę, obiecuję wam to na moje kochane One Direction i chłopaka którego mocno kocham (ale on mnie nie hehehe, tak ta cała przerwa to przez niego).
A teraz nie zanudzam i się z wami na tą chwilę pożegnam.
Miłego czytania dalszych rozdziałów return c:

PS . Byliście grzeczni? Mikołaj do was przyszedł? :D

poniedziałek, 1 grudnia 2014

nowy zwiastun

no więc tak, na blogu pojawił się nowy szablon, rozdziały zostały poprawione (niewielkie zmiany), teraz wstawiam wam nowy, zdaje mi się, że lepszy zwiastun i oświadczam wam, że rozdział już małymi kroczkami jest skończony.
Chcecie wiedzieć kiedy wam go opublikuję? Proszę bardzo!
To miała być niespodzianka, ale proszę bardzo, NOWY ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ 6 GRUDNIA
cieszycie się?
łapcie zwiastun :)


czwartek, 23 października 2014

zmiany, zmiany i jeszcze raz zmiany

dzień dobry, cóż wróciłam.
Dosyć długo mnie nie było, przepraszam. Zawiodłam was, ale w moim życiu było kilkanaście problemów. Miałam wrócić na początku wakacji, ale nie myślałam, że załamię przez chłopaka i popadnę w depresję. Ale otóż, jest już październik (wow, jak ten czas mija) a ja powracam.
I dodam że wraz z moim powrotem idą też nowe zmiany. Zrobię mały przegląd bloga, poprawię imiona i wizerunki bohaterów i trochę w historii, dlatego polecam wam przeczytanie rozdziałów jeszcze raz (za miesiąc najmożliwsze że będzie już wszystko uzupełnione). Powiadomię was oczywiście.
A teraz pozwólcie mi zmienić wygląd bloga.
Miłego dnia, a raczej nocy
Miłego dnia jutro w szkole
i miłego weekendu


CI CO ZOSTALI NIECH DADZĄ ZNAK W KOMENTARZACH, CHCĘ ZOBACZYĆ KTO ZA MNĄ TĘSKNIŁ :( ! 

czwartek, 1 maja 2014

siódmy

*Jeśli przeczytałaś/ałeś proszę pozostaw po sobie komentarz*
 


-Csii... Śpij już kochanie, jest tak późno.. - jęknęłam z bezradności i zmęczenia.
Na zegarku dochodziła już dwudziesta trzecia, a Emily ciągle płakała na moich ramionach.
Zresztą sama miałam ochotę się rozpłakać.
Na dworze panowały egipskie ciemności, a w domu były zapalone wszystkie możliwe światła.
Luke wywiózł nas daleko w las, tak, że dopiero w zasięgu pięciu kilometrów znajdowała się pobliska wieś, która i tak wydawała mi się być opuszczona.
Nie podobało mi się to miejsce, ponieważ cholernie boję się samotności oraz ciemności.
Z jednej strony mój chłopak o tym wiedział, jednak z drugiej kompletnie nie miał pojęcia o konsekwencjach. Na szczęście zapakował on prawie wszystkie leki i zdążyłam spożyć je przed zachodem słońca.
Zanim jeszcze gwiazda zaszła zza horyzont zasłoniłam wszystkie rolety, a wszelkie możliwe drzwi w tym domu, zamknęłam na wszystkie zamki. Do tego w razie bezpieczeństwa przysunęłam cięższy mebel.
Pewnie zastanawiacie się czemu nie oznajmiłam tego Lukowi.
Otóż było wręcz przeciwnie. Już kiedy jechaliśmy kilka minut lasem, powiedziałam mu o swoich przypuszczeniach. On natomiast wzdrygnął się i oburzył. Następnie zaczął swoje kazanie,  mówiące, że to tylko dla mojego bezpieczeństwa.
Nie odzywałam się już od tamtej pory. Uznałam, że nic już nie zdziałam.
Kiedy odjechał spod domu próbowałam uspokoić Emily, jednak do tej pory nie udało mi się tego wykonać. Mała co chwilę płakała i próbowała wyrwać się z moich rąk.
Przez jakiś czas uważam, że zacznie ząbkować, więc przeklinałam w myślach Luke'a o zapomnieniu zabrania przeciwbólowych dla dziecka.
Próbowałam dodzwonić się do chłopaka jednak kiedy włączyłam telefon zauważyłam, że w tej dziurze nie ma nawet zasięgu.
Szlag by wszystko trafił.

Wewnątrz domu dało usłyszeć się zbite szkło.
Po kilku godzinnych prób uspokajania, mała leżała w swoim łóżeczku a ja zasypiałam zaraz obok belek.
Jednak kiedy usłyszałam niepokojący odgłos wstałam na równe nogi i zamarłam w bez ruchu.
Po raz kolejny usłyszałam huk, jednak tym razem zdawało mi się, że ktoś chce wyważyć drzwi.
Moje serce biło tak szybko, że musiałam złapać się za pierś i jakimś cudem zagłuszyć jej bicie. Oddech stał się szybki, a po moim czole zaczęły pojawiać się pierwsze kropelki potu.
Zaniepokojone i przestraszone oczy zaczęły lustrować pokój niemal błagalnie, szukając jakiejś deski ratunku. W koncie zauważyłam jedynie mopa, którego niemal natychmiast wzięłam do ręki. Następnie powoli ruszyłam w kierunku drzwi, żeby spotkać się oko w oko z przestępcą.
Wiedziałam, że przepadnę, jednak wiedząc co mogło się stać i bez tego to wolałam jakoś uratować dziecko.
Wychodząc z pokoju zauważyłam, że korytarz i salon jest całkowicie ciemny, a okno w kuchni wybite.
Dokładnie czułam w gardle wielką gulę i łzy w oczach.
Zaczęłam mrugać oczami aby zlikwidować nadmiar wody na twarzy, a kiedy to trochę pomogło postanowiłam ruszyć ku dołowi. Stawiałam małe ale stanowcze kroczki modląc się o to, żeby ktoś mnie nie zauważył.
Kiedy zeszłam na sam dół obejrzałam się w okół i stwierdziłam, że nikogo nie ma. Po ciemku nacisnęłam na przycisk, a po pieszczeniu rozjaśniło się.
Wtedy zauważyłam, że główne drzwi są otwarte.
Wcześniej do nich dołożyłam komodę i krzesło, a tych przedmiotów tam nawet nie ma.
Z szeroko otwartymi oczami podbiegłam do nich i je natychmiastowo zamknęłam.
Bałam się jak nigdy, bo wiedziałam, że oprócz mnie i Emily ktoś tutaj jest. I cholera to mnie tak przerażało.
Kiedy zmawiałam po cichu pacierza, usłyszałam kroki tuż zaraz za mną.
Zamknęłam oczy i przełknęłam głośno zalegającą ślinę w gardle. Muszę zaatakować, jeśli jakimś cudem chcę przeżyć więcej niż powinnam.
I wtedy w szybkim tempie i zamachnęłam się kijem, odwracając się w stronę przestępcy. Myliłam się, gdy byłam pewna, że zaskoczę bandytę, bo to on zaskoczył mnie. Zwinnie złapał za mopa i patrzył na mnie z uśmiechem.
-Witaj panienko. - mruknął wysoki, umięśniony szatyn. Patrzyłam na niego w kompletnym szoku.
Był o wiele wyższy od mojej osoby a jego twarz jasno dawała mi do zrozumienia, że umrę.
-Czego chcesz? - wymsknęłam i dałam upust moim emocjom.
-Hmm, chciałem pieniędzy, ale taka słodka niunia mi się pojawiła w oczach i mam zamiar się także pobawić. - zaśmiał się gardłowo, a ja wybuchnęłam gromkim płaczem. Już powoli ruszał w moim kierunku, gdy usłyszałam jeszcze inny głos.
-Nie dotkniesz jej. - usłyszałam zza wysoką posturą szatyna. Mimo, że nie miałam ostatnio okazji do ciągłego słuchania danego głosu, dobrze wiedziałam kim jest mój obrońca.
Mężczyzna puścił moją broń i odwrócił się w stronę blondyna, który stał oparty o framugę drzwi kuchennych.
-Oh, myślałem, że jej chłoptaś pojechał dawno temu zostawiając je obie na pastwę losu. - mruknął, a moje oczy ponownie otworzyły się szerzej niż powinny.
Czy.. czy on mnie śledził od samego przyjechania tutaj?
-Cóż, najwyraźniej ma dwóch chłoptasiów. - odburknął Niall. Spojrzał na niego wymownie po czym splunął. - Jeśli widzisz, że nie jest sama, radziłbym Ci odejść.
-Myślisz, że jesteś w stanie mnie pokonać?
-Ojej, jestem tego pewny. - odparł z wielkim uśmiechem na ustach. - Jestem Niall Horan i mogę zapewnić, że twoje życie zamieni się w piekło. - dodał po chwili. Facet, który wkradł się do mojego domu nagle zamarł.
O co chodzi?
-Prze-przepraszam p-pa-panie H-Horan. J-ja n-n-nie chciałem. - wydukał pełen strachu po czym ponownie ruszył w moim kierunku. Odsunęłam się na bok, bojąc się, że gra jakąś rolę, jednak on pełen strachu otworzył drzwi i wybiegł. Patrzyłam na ten obrazek tak długo, dopóki Niall nie zamknął drzwi.
-Wszystko w porządku? - szepnął tuż przede mną. Pokiwałam przecząco głową i nie wiadomo w jakim celu rzuciłam się na chłopaka mocno wtulając się w jego tors.
Wtedy w końcu poczułam bezpiecznie, a to uczucie było mi tak bardzo w tym momencie potrzebne. Rozpłakałam się jak małe dziecko, mocząc jego biały podkoszulek.
-Już spokojnie, Katt. On poszedł.
-Czemu...czemu Luke mnie tu przywiózł, mia-miał mnie przed Tobą chronić, a tak naprawdę.. to Ty chronisz mnie. - wydukałam pomiędzy napadem płaczu. Chłopak nie odezwał się, jednak schylił się po to aby chwycić mnie i podnieść do góry. Zdawało mi się, że zrobił to z lekkością, jednak ja wiedziałam, że pomimo mojej małej wagi, wciąż jestem ciężka. Nie zaprzeczałam jego wykonywanym czynnością, bo byłam już zbyt zmęczona po tym wszystkim. Zarzuciłam swoje ręce na jego szyję i pozwoliłam aby przeniósł nas do sypialni, będącej u góry w tym samym pokoju gdzie znajdowała się Emily.
Powoli ułożył mnie na beżowej kołdrze po czym ruszył w stronę przygotowanych kocy leżących przy łóżku córki. Mimo zamglonych oczu widziałam jak Niall przez jakąś chwilę zerka na dziecko, jednak zauważając, że znów zaczynam łkać odszedł od niej. Przykrył mnie lekkim materiałem i ułożył się koło mnie. Nieświadomym ruchem wtuliłam się po raz kolejny w jego ciepłe ramiona mrucząc coś cicho pod nosem. On natomiast oplótł swoje ramiona wokół mojej talii, a następnie złożył lekki pocałunek na czubku głowy.
-Jak mnie znalazłeś? Luke mówił mi, że będę tu bezpieczna. - wymsknęłam po jakimś czasie, kiedy udało mi się uspokoić.
-Kazał Ci mieć cały czas wyłączony telefon, jednak jak zawsze się nie słuchasz. - odparł, a ja byłam stu procentowo pewna, że w tym momencie uśmiech wpełznął mu na usta.
-Dlaczego tu przyjechałeś? - dopytałam się miętoląc jego koszulkę.
-Chcę żebyś była bezpieczna, przy mnie. - szepnął łagodząc moje włosy. Zamarłam, dlatego już nic nie odpowiedziałam.
 Chcę żebyś była bezpieczna, przy mnie, chcę żebyś była bezpieczna, przy mnie, , chcę żebyś była bezpieczna, przy mnie, chcę żebyś była bezpieczna, przy mnie..
Po chwili usłyszeliśmy jęk dziecka, a następnie płacz. Już chciałam zerwać się z miejsca i podejść do Emily, gdy wtem Niall mnie powstrzymał i to on wstał.
-Pozwól mi. - mruknął patrząc wprost na mnie. Zagryzłam swoją wargę, po czym kiwnęłam lekko głową. Jeden z jego kącików ust podniósł się do góry. Następnie odszedł znacznie zbliżając się do drewnianego łóżeczka. Schylił się po czym powrócił do pionu. Tym razem na jego ramionach była dziewczynka ciągle płacząca, jednak tym razem mniejszym tonem. Po chwili zamilkła wpatrując się w twarz blondyna, szeroko uśmiechającego się do dziecka.
Na moich ustach również pojawił się uśmiech, szczery uśmiech.
Zamknęłam oczy i zaczęłam odchodzić w stronę krainy Morfeusza ciągle powtarzając w głowie jedno zdanie.
Idealny ojciec.


Słyszałam głośnik silnika samochodowego i radio grające tak cicho, że nie umiałam wyłapać żadnych słów.
Czekaj, silnik?!
Przez to, iż ciągle spałam, zdołałam otworzyć oczy zbyt powolnie. Leżałam skulona w kulę, będąc ciągle przykryta kocem. Pod głową miałam poduszkę, jednak wiedziałam, że nie znajduję się już w łóżku. Byłam w samochodzie prowadzonym przez Nialla. Szarpnęłam się i usiadłam, powodując, że fotel odczepił się i również zmienił swoją pozycję. Chłopak, dotychczas skupiony na drodze spojrzał na mnie z zaskoczonym wyrazem twarzy. Zanim jednak zdołałam zadać mu jakiekolwiek pytanie obejrzałam się za fotele lustrując sytuację. Odetchnęłam z wielką kiedy zauważyłam, że w nosidełku wózka leży Emily. Była odziana w kurteczkę dostosowaną do pogody, a do tego miała na sobie również kocyk.
-Coś nie tak? - spytał blondyn. Odwróciłam się w jego stronę. - Źle ją ubrałem? - spytał z troską w głosie. Wciąż byłam cicho, będąc w szoku. - Przepraszam, jeśli..
-Nie, dobrze ją ubrałeś. - wtrąciłam bardziej wtulając się w koc. Zauważył że zrobiło mi się bardziej zimno, dlatego podkręcił ogrzewanie do maksimum. - Czemu jestem z Tobą w samochodzie? Gdzie ty mnie zawozisz? - spytałam w końcu nabierając sens w moim toku myślenia.
-Nie jesteś tam bezpieczna, nie jesteś bezpieczna tam gdzie wie o tym Luke. - wyjaśnił ciągle patrząc na drogę.
-C-co? - spytałam głucho.
-Wyjaśnię Ci to w niedalekim czasie, Katniss. Jednak teraz mi zaufaj i daj mi się Ciebie chronić. - szepnął spoglądając na mnie. Ponownie zagryzłam wargę, skupiając się na tym co przed chwilą oznajmił mi Niall.
-Dlaczego ten mężczyzna poznał twoje imię i nazwisko uciekł tak szybko? - spytałam po jakimś czasie, kiedy przypomniałam sobie całą historię.
-To ma do czynienia z tym jaki jestem.
-Czemu nie znam tego Nialla?- dopytałam się wtulając się w poduszkę. Ciągle zmęczenie mąciło się we mnie, dlatego co jakiś czas ziewnęłam.
-Znasz mnie, Katt. Jednak dla twojego dobra nie powinnaś wiedzieć o mojej pracy.
-Powiedz mi.
-Nie teraz. - odparł sucho.
-Proszę. - szepnęłam błagalnie.
-Katniss, to nie jest czas i miejsce, żeby Ci o tym wszystkim opowiedzieć.
-To kiedy będzie ten czas i miejsce? - dopytałam się.
-Niedługo, obiecuję. - przyrzekł.
-Dowiem się wszystkiego, co aktualnie kryjesz?
-Tak. A teraz idź spać, czeka nas jeszcze długa droga. - oznajmił a ja kiwnęłam twierdząco głową. Przymknęłam swoje powieki, czekając na sen, gdy ponownie usłyszałam jego głos.
-Katniss?
-Hm? - mruknęłam otwierając jedno oko
-Ufasz mi? - spytał po chwili.
Odetchnęłam głęboko, zastanawiając się.
-Ufam Ci.

*
Jaki beznadziejny rozdział, przepraszam x.
No cóż, nie miałam na niego też specjalnej weny, dlatego nie pojawiał się tak długo, jest taki krótki i tak beznadziejny.
Jeszcze raz przepraszam, że was zawiodłam. 
Myślę, że jakaś akcja rozwinie się w następnym rozdziale, bo już jakiś pomysł mam. Mam nadzieję, że was nie zawiodę.
I jeszcze powrót do komentarz.
Bardzo, ale to bardzo, bardzo bardzo bardzo (...) bardzo dziękuję tym, którzy cały czas komentują. To dzięki Wam mam ochotę ciągle pisać.
Innych proszę o jakieś pozostawienie jakiegoś nawet najkrótszej opinii, dając mi przy tym tak w duspko, że ciągle chcę pisać.
Nie zanudzam i znikam.
Przepraszam jeszcze raz za beznadziejny rozdział :(

wtorek, 29 kwietnia 2014

Liebster Award

Cześć i czołem :)
rozdziału jeszcze nie ma i nie będzie, bo naprawdę muszę wam się przyznać, że sama kompletnie nie mam do niego weny, ALE, znajdzie się on jutro, bądź w ostatnim wypadku w czwartek ;)
Więc przejdźmy do rzeczy, bo nie na darmo tu przyszłam.
Otóż, zostałam po raz pierwszy w życiu nominowana do Liebster Award (OMG >>>>>) i to dzięki jednej z wspaniałych czytelniczek - Asia Horan
Dziękuję całym serduszkiem ♥

1. Ulubiony gif?

Od 2012 do nieskończoności ♥


 2. Piosenka, z którą masz najwięcej wspomnień?

Myślę, że z " Laura Branigan - Self Control " , od najmłodszych lat razem z bratem graliśmy w gta vice city i to często w radiu samochodów leciało, więc każdy z mojej rodziny miał zaciesz i na maksa :D. Często słuchaliśmy też tego po za grą, na przykład na jakiś grillach, w wolnym czasie, TO BYŁA NAWET MOJA PIERWSZA PIOSENKA ŚPIEWANA W INNYM JĘZYKU XDD. Dobra koniec, bo jeszcze wam moje dzieciństwo opowiem c:

3. Łatwiej byłoby Ci wybaczyć komuś kto Cię zranił, czy o nim zapomnieć?

Myślę, że łatwiej byłoby jakimś cudem wybaczyć. Jeśli ta osoba była dla nas bardzo ważna oczywiście ;)

4. Dokończ zdanie według własnego uznania. Keep calm and...?

 ...be yourself 

5. Znak zodiaku?

wodnik

6. Bez czego nie możesz się obejść?

O mój Boże, telefon to podstawa !

7. Czym zainspirowałaś się zakładając bloga?

Tak szczerze mówiąc to nie wiem. Zawsze lubiłam coś bazgrać, lubię swoją wyobraźnię i lubię fan fiction. To może dlatego pewnego razu postanowiłam założyć Return c:

8. Masz swoje 5 minut, słucha Cię cały świat. Co powiesz?

Omg, nie wiem. Boję się ludzi, więc wątpię żebym zdołała przemówić do "ludu" z całego świata ;-;
ale w pewnym momencie pewnie krzyknęłabym "ONE DIRECTION, FOLLOW ME ON TWITTER!"
Hahahaha nie no żarcik.

9. Do czego masz największą słabość?

Pierwsze co, to zaznaczam brązowe oczy, oczywiście bardziej u płci męskiej. Chociaż moja przyjaciółka ma takie, że szczerze?, mogłabym ją za nie zabić (zresztą, całe ciało ma idealne).
Do tego mam słabość do zespołów, np. One Direction, 5 Seconds of Summer, Panic! At The Disco, LemOn i nawet lubię The Vamps.
I mam słabość do moich zawartych przyjaźni.

10. Cechy chłopaka, które liczą się dla Ciebie najbardziej?

Szczerość, zaufanie.

11. Masz szansę spędzić dzień z dowolnie wybraną osobą na całym świecie. Kto to będzie?

Louis Tomlinson. 


Więc to chyba na wszystko, osobiście nie czytam blogów, które po zostaniu nominowanym do Liebster Award odpowiadają na nie, więc w tym momencie tego nie zrobię.
Jeszcze raz, bardzo, ale to bardzo dziękuję Asi (bo tak też masz na imię naprawdę, tak? Jeśli tak, to miło mi, Agnieszka jestem c: ) ii cieszę się, że są dziewczyny, które komentują moje rozdziały.
Jesteście dla mnie wszystkim i to dzięki Wam pojawiają się rozdziały.
Nie zawiodę Was i już w najbliższym czasie pojawi się siódmy rozdział.
Kocham,
Wasza agnes magnes  ♥

wtorek, 22 kwietnia 2014

szósty

*Jeśli przeczytałaś/ałeś poroszę pozostaw po sobie komentarz*

 
Kiedy mój umysł postanowił się obudzić, na zegarze wybijało już kilkanaście minut po ósmej. W pokoju nie zastałam już Luke’a co mnie nawet nie zszokowało. Zawsze wychodził z łóżka od razu kiedy wstawał. A ja zawsze budziłam się, będąc sama w łóżku.
Mimo, iż tej nocy nie spałam zbyt wiele, bo sen zmorzył mnie dopiero przed piątą to i tak nie miałam zamiaru nadal spać. Mając lekko przymknięte powieki zsunęłam z siebie cienką kołdrę i zrzuciłam nogi poza materac. Czując grunt pod nogami uniosłam resztę ciała i postawiłam je do pionu. Będąc zaspanym człowiekiem naprawdę można niczego nie zauważyć. Przykładem byłam ja, ponieważ próbując dostać się do łazienki potknęłam się o sporą rzecz, którą do tej pory nawet nie zauważyłam. Jak najszybciej potrafiłam, złapałam równowagę i otworzyłam szeroko oczy.
Przed sobą zauważyłam moją torbę podróżniczą. Była ona wciąż otwarta, ale po brzegi była obładowana moimi rzeczami. Skłoniłam się i wzięłam pierwszą rzecz, która była najbliżej mnie. Okazała się ona jedną z moich ulubionych koszulek. Miała ona rękawek ¾, do tego kolor miętowy z doczepianymi białymi paskami. Rzuciłam ją z powrotem na miejsce, nie starając się nawet i nie składając ją w kostkę.
Rozejrzałam się po pokoju i zauważyłam kolejną, aczkolwiek mniejszą walizkę. Podeszłam do niej i otworzyłam złoty suwak. Tym razem okazało się, że są to rzeczy mojej córki.
O której do cholery musiał wstać Luke, żeby to wszystko uszykować?, przeszło mi przez myśl.
Potrząsnęłam głową w niedowierzaniu i westchnęłam cicho. Postanowiłam zostawić rzeczy i dalej zmierzać w kierunku łazienki. Potrzebowałam się orzeźwić, bo czułam się jakbym miała za chwilę zemdleć.
Po drodze zabrałam koszulkę, którą jeszcze nie dawno rzuciłam i jeansy, leżące na oparciu krzesła.
Kiedy weszłam do biało-czarnego pomieszczenia położyłam ostrożnie ubrania na pralkę, a ja podeszłam do umywalki. Schyliłam się i włączając zimną wodę obmyłam każdy zakątek twarzy. Następnie po kryjomu sięgnęłam po ręcznik i wysuszyłam dokładnie. Kiedy podniosłam twarz w stronę lustra zamarłam, a z moich ust wyleciał ciche piśnięcie.
Moja twarz dokładnie pokazywała jak bardzo miałam nieprzespaną noc. Pod oczami miałam wielkie wory, a oczy były prawie całe czerwone. Niczym jakiś lew rzuciłam się na regał mający moje kosmetyki i wróciłam do swojego odbicia.
Po jakiś piętnastu minutach usłyszałam pukanie do drzwi, a ja w tym czasie skończyłam działać cuda nad swoją cerą, która naprawdę nie wyglądała dziś rewelacyjnie.
-Co jest? – spytałam naciągając na swój biały stanik w koronkę daną koszulkę.
-Na dole czekają na ciebie gofry, przyszykuj szczoteczkę i inne pierdółki, które będą ci potrzebne do tej torby co zostawię na łóżku, do tego weź to co uważasz, żeby Kate miała w drodze przy sobie. Ja za ten czas idę zanieść walizki do samochodu i jeszcze podjadę na stację zapełnić trochę bak. – wyjaśnił zza ścianą a ja tylko potakiwałam. – Będę za jakieś dwadzieścia minut, bądź już wtedy gotowa. – dodał po czym usłyszałam jedynie oddalające się kroki chłopaka. Wiedząc, że nie mam już zbytnio wiele czasu pośpiesznie dokończyłam się ubierać i wychodząc zabrałam ze sobą najlepsze kosmetyki, które potrafią uratować człowiekowi życie.
Rzuciłam je do czarnej, średnich rozmiarów torby i zamknęłam ją biorąc ze sobą pod ramię. Schodząc zajrzałam jeszcze do pokoju Kate, po to aby upewnić się , czy Luke aby na pewno wszystko wziął.
Potwierdzając moje myśli chłopak zapomniał o małym pluszowym misiu leżącym na łóżeczku księżniczki. Podeszłam do niego i sięgnęłam po zabawkę przypominającego króliczka. Zabawka należała wcześniej do mnie, a miałam ją dzięki loterii w wesołym miasteczku. Oczywiście, nie byłam zdolna do jej zdobycia, za to Niall owszem.

-Niaaaaaall! – jęknęłam głośno widząc przed sobą stoisko z wielkimi i małymi misiami. Chłopak spojrzał w tą samą stronę co ja i zaśmiał się cicho, po czym bez słowa mocniej złapał mnie za rękę i pociągnął do niebieskiej pergoli.
-Dobry wieczór zakochańce. – przywitał się z nami starszy pan, ściągając przy tym zapewne bardzo stary i zużyty kapelusz. – Czyżby oto młodzieniec chciałby zdobyć dla Pani jakąś maskotkę? – skierowywał do mnie pytanie na co lekko kiwnęłam głową. Mężczyzna uśmiechnął się po czym zwrócił swoją uwagę na blondyna. – Zasady są proste. Masz pięć piłeczek, strzepiesz te trzy wieżyczki, a jedna z nagród ląduje w rękach twojej dziewczyny. Zgadzasz się na te warunki?
-Jasne, że tak. – mruknął Niall kładąc dziesięciodolarowy banknot na ladzie. Mężczyzna od razu sięgnął po pieniądze i schował do jednych z swoich kieszeń, których naprawdę miał dużo.
Wow, pogubiłabym się.
-Chuchnij. – usłyszałam. Spojrzałam na chłopaka i zauważyłam jak uważnie mi się przygląda. Uśmiechnęłam się lekko i wykonałam polecenie ciągle patrząc w jego błękitne oczy. Odwzajemnił uśmiech po czym natychmiastowo odwrócił się trafiając prosto na wieżę zrobioną z puszek po kukurydze Widziałam jak każda rozpada się na części, przez co już po chwili leżały na ziemi. Pisnęłam z ekscytacji klaszcząc przy tym w dłonie. Niall rzucił mi krótkie spojrzenie po czym znów rzucił co skończyło się tak samo jak z pierwszą wieżyczką.
Została już ostatnia przeszkoda do wygrania, jednak wtedy szczęśliwy traf Niallera się zmienił. Spudłował za pierwszym razem, następnie i za drugim. Została mu jedna piłeczka, a serce podskoczyło aż prawie pod same gardło. Zacisnęłam mocno powieki a palce ułożyłam w krzyżyki, cicho modląc się. Wtedy usłyszałam stukot puszek. Otworzyłam prawe oko dokładnie lustrując daną sytuację. Zauważyłam Nialla uśmiechniętego od ucha do ucha. Za nim widziałam... nic? Właśnie. Chłopak zbił wszystkie trzy wieżyczki.
Pisnęłam najgłośniej i rzuciłam się w jego ramiona. On zaśmiał się po raz kolejny obracając mnie wokół własnej osi. Kiedy skończył odsunęłam się lekko od niego tylko po to aby po chwili złączyć nasze usta w czułym pocałunku.
-Kocham Cię.- szepnęłam.
-Kocham Cię bardziej. – odpowiedział lekko muskając mój nos.
Postanowiłam wtedy, że wybiorę małego króliczka, gdyż był przesłodki i jako jedyny w stercie innych pluszaków. Niall ciągle narzekał, że powinnam wybrać wielkiego jednorożca, jednak nie przekonał mnie. Wybrałam małą maskotę, przedstawiającego króliczka.”

Na dole wszystko leżało na swoim miejscu. Prócz tego, że różne siodełka, nie siodełka Emily zanikły. Dobrze wiedziałam, że to była sprawka Luke’a, który je złożył i włożył do bagażnika po to abym miałam je tam na miejscu. Westchnęłam cicho i weszłam do kuchni, gdzie usiadłam na pobliskim krzesełku przy blacie. Sięgnęłam po talerz z ciągle ciepłymi goframi i przyciągnęłam do siebie posiłek. Nie zastanawiając się nad niczym zaczęłam powoli konsumować śniadanie.
Kiedy kończyłam zmywanie naczyń usłyszałam, że frontowe drzwi otworzyły się. Zamarłam w bezruchu, jednak kiedy zobaczyłam wysokiego bruneta, uspokoiłam się. Nie długo po tym poczułam jego ręce na swojej talii. Do tego czułam jak jego oddech muska moją szyję, gdy położył swoją głowę na moim ramieniu.
-Nie chcę wyjeżdżać. – mruknęłam cicho obracając się w ramionach chłopaka i mocno wtulając się w jego muskularne ciało.
-Nie chcę żebyś wyjeżdżała.
-To dlaczego to robię? – spytałam unosząc lekko głowę.
-Bo chcę aby mogli żyć dalej spokojnie. – wyjaśnił spoglądając na mnie i całując w czoło. – Kocham Cię. – dodał a ja kiwnęłam głową. – Chodź.
Wziął mnie za rękę i wyprowadził mnie z kuchni. Zanim jednak wyszłam, za prośbą Luke’a, wróciłam do salonu i wzięłam nosidełko Kate. Wyjęłam ją z kojca po czym włożyłam, szczelnie zapinając paseczki trzymające jej drobne ciało. Następnie wzięłam ją i wyszłam z domu. Zaraz za mną pojawił się brunet trzymający dodaną torbę. Podeszłam do srebrnego Range Rovera, które nie było Luke’a. To był samochód Calum’a jednak sądząc po rzeczach, które zabraliśmy, nasz czarny mercedes zbytnio nie byłby pojemny. Otworzyłam tylne drzwi po czym ostrożnie włożyłam do środka Katy. Zapięłam dodatkowe pasy i już próbując wydostać się z tyłu przypomniałam sobie o maskotce. Wyjęłam ją z torby i ułożyłam obok główki dziewczynki. Uśmiechnęłam się lekko po czym przeniosłam się na moje miejsce tuż przy kierowcy. Zapięłam pasy bezpieczeństwa i czekałam, aż chłopak przyjdzie i zawiezie mnie tam, gdzie będę mogła czuć się bezpieczna.


Niall POV’S


Słońce już dawno zaszło zza horyzont, a temperatura na dworze znacznie opadła. Na sobie miałem tylko zwykłą białą koszulkę opinający moje ciało. Od kilku godzin czekałem, czuwałem czy nawet szpiegowałem pod domem Katniss, jednak jej w środku nie było. Czarny mercedes, który należał do tego skurwysyna zniknął co dawało mi poczucie złości. Zapewne przebywali czas razem, a to uczucie sprowadzało mnie na skraj wytrzymałości. Może i byłem zazdrosny, ale kto by nie był?
Z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk mojego telefonu.
Jak najszybciej mogłem wyjąłem go z kieszeni i przycisnąłem go do ucha.
-Co jest? – warknąłem wyraźnie zirytowany.
-Ej, zluzuj Horan. – mruknął rozbawiony Styles. Westchnąłem ciężko przeczesując dłonią swoje włosy.
-Przejdź do rzeczy.
-Nie stój jak ten baran pod jej domem, nie wróci tu prędko.
-Co do kurwy?
-Mówię serio, Luke ją wywiózł, dokładnie jeszcze nie wiem gdzie, ale wywiózł. – oznajmił, a ja miałem ochotę rozwalić jego łeb o ten tynk. Dosłownie.
-To ją do cholery namierz! Przecież wzięła telefon, prawda?
-Wyłączony.
-Kurwa, pośpiesz się. – rzuciłem, po czym rozłączyłem się z przyjacielem.
Styles i Malik to przyjaciele, którzy jak na razie nie odwrócili się ode mnie i wciąż działamy razem. Payne przemówił jednak do Tomlinsona i mi go odebrał, jednak dobrze wiem, że już nie długo będziemy znów jednością.
Wtem usłyszałem dźwięk silnika samochodowego, który pojawił się tuż za zakrętem. To nie był ten mercedes, na którego czekałem. To był srebrny Range Rover należący do jego koleżki. Przymknąłem lekko powieki odliczając do dziesięciu po czym ponownie je otworzyłem. Przysiadłem na schodach i czekałem kiedy wjedzie na podjazd. Nie zajęło to dużo czasu, ale przynajmniej mogłem schłodzić swoje czarne zmysły i uspokoić się.
Auto zgasło kilka metrów przede mną, po czym za drzwi pojawił się Luke. Wciąż siedziałem nieruchomo, jednak gdy postawił krok w moją stronę, postanowiłem wstać. Nie czekałem długo w tej pozycji, bo już po chwili ruszyłem w stronę chłopaka. Złapałem jego kołnierzyk i przyciągnąłem do auta.
-Gadaj skurwysynie gdzie ona jest. – warknąłem ostro, a chłopak zaśmiał się głośno. Dosłownie.
-Co ty taki zły jesteś? – spytał z podstępnym uśmieszkiem.
-Wywiozłeś moją dziewczynę i moje dziecko, wyłączyłeś jej telefon i pewnie zostawiłeś na jakimś pustkowiu.
-Ohh, od kiedy są to twoje dziewczyny?
-Od zawsze. – mruknąłem mocniej przyciągając go do boku auta.
-Mi się zdaje, że są one moje. To mnie kochają.
-Ale za to ty nie kochasz ich, prawda? Dobrze wiem kim jesteś Luke. I prędzej czy później Katniss się o tym dowie. – splunąłem, a jego twarz nagle zamarła. Jego cwaniacki uśmieszek zszedł, co oznaczało, że tym razem ja wygrałem.
-Nie waż się.
-Oh, naprawdę? To może mi już teraz powiesz gdzie ona jest? – ponowiłem pytanie, a na ustach chłopaka znów pojawił się ten uśmiech.
-Nigdy. – szepnął a ja się nie powstrzymałem. Pięścią uderzyłem o policzek bruneta na co tylko się skulił.
-Pieprz się. – warknąłem puszczając go. On opadł na ziemię, a ja zaśmiałem się cicho.
Taki niby zły, a tak naprawdę kuli się jak dziecko.
Wiedząc, że już nic nie zrobię odszedłem kierując się do mojego samochodu, który był nie daleko zakrętu. Kiedy do niego wsiadłem usłyszałem po raz kolejny dźwięk dzwonka. Widząc te samo nazwisko odebrałam niemal natychmiast.
-Mamy ją.


 *
JESTEM NA WAS CHOLERNIE ZŁA, CHOLERNIE.
Rozumiem, że ostatni rozdział był beznadziejny, ale serio, tylko 3 komentarze? 
SMUTAM.
Ale z drugiej strony jaram się jak tylko się da, bo RETURN MA MIESIĄC A JUŻ MA PONAD 1100 WYŚWIETLEŃ !!!!!!!
DGSLGHSFLHFLHFSHSFHS
DOBRA, nie złożyłam wam życzeń świątecznych i w ogóle, więc teraz mówię Wszystkiego Najlepszego ;)
Do tego, czytelniczkom i innym 3-klasistom życzę powodzenia na testach
ZA ROK CZEKA MNIE TO SAMO >.<
Dobra, jeszcze sprawa You&I 
Tak idealny >>>>>>>>>>>>>>
Dobra, ja kończę i błagam, niemalże na kolanach,
SKOMENTUJCIE, TO DLA WAS NIE WIELE, A DLA MNIE TO WIELKA MOTYWACJA I NORMALNIE CIESZE JAPE ŻE NORMALNIE SGIJSGLSL;GKSKG
LOVE YA
A I FOCH C:

piątek, 18 kwietnia 2014

piąty


-Cześć Katniss. – powiedział tym swoim pięknym, aksamitnym głosem, co doprowadziło mnie do skrajnego załamania.
To się działo naprawdę. Stał tu przede mną nonszalancko opierając się o barierkę w altance. Oboje patrzeliśmy na siebie w pełnym skupieniu. On z podstępnym uśmieszkiem a ja wymalowanym zszokowaniem na twarzy.
-Nawet ze mną się nie przywitasz? – oznajmił w końcu będąc zirytowany ciszą i coraz mniejszym czasem.
-Nie mam zamiaru. – odparłam sucho. – Wynoś się stąd.
-Oj Katniss, nie bądź oschła dla swojego chłopaka.
-Nie jesteś moim chłopakiem. Mój chłopak jest u góry i jeśli nie wyjdziesz stąd w ciągu minuty, obiecuję, że własna matka cię nie pozna.
-Grozisz mi tym patafianem? – zaśmiał się. – Nic mi nie zrobi, prędzej on trafi na oddział intensywnej terapii. – dodał z uśmieszkiem.
-Po co tu przyszedłeś?
-Chciałem się z tobą spotkać. – oznajmił, a jego twarz zmieniła uczucia. Nie był podstępny, budziły się w nim emocje.
-Ale chyba jasno podkreśliłam, że ja nie chcę.
-Katniss..
-Nie, Niall. Po co mi chcesz mi to niby tłumaczyć? Nie zauważyłeś, że jest już za późno? Odnowiłam sobie życie po tobie, po tym jak straciłam ciebie, jak prawie straciłam dziecko, tym bardziej jak prawie straciłam swoje życie.- wyrzuciłam, a emocje zaczęły nade mną górować. Łzy pojawiły się natychmiastowo i mimo, iż myślałam, że wylałam już je dzisiaj wszystkie, to wcale tak nie było. Blondyn to zauważył, dlatego zrobił krok do przodu. Zatrzymałam go wystawiając jedną z rąk do przodu i cofając się także o krok do tyłu.
-Nie dotykaj mnie. – szepnęłam.
-Katniss, daj mi pięć minut.
-Nie.
-Proszę.
-Niall, Luke jest u góry i w każdej chwili może tu przyjść, a wtedy nie będzie zbyt fajnie. – wyjaśniłam na wymówkę na co zaczął tylko kręcić głową.
-Powiedz, że Tessa coś zapomniała.
-Skąd wiesz, że tu była? – spytałam podejrzliwie na co wzruszył ramionami.
-Przecież... przecież prawie cały czas tu była.
-Znów mnie podglądałeś?! – krzyknęłam, po czym szybko zatkałam usta.
-Nie, naprawdę nie.
-Katniss? – usłyszeliśmy za sobą na co zastygłam w bezruchu. To był Luke, który skończył brać kąpiel i zapewne zmierzał w kierunku parteru. Spojrzałam panicznie na Nialla, któremu wyraz twarzy się nie zmienił.
-Na co czekasz?! Idź! – rzuciłam na co chłopak znów się zaśmiał.
-Boisz się? – spytał cicho będąc nadal rozbawiony. Nie odpowiedziałam. – Przyjdź za chwilę, czekam tam. – wskazał na róg budynku po czym szybko i niebezpiecznie przybliżył się do mojego ciała. Musnął lekko ustami na moim policzku, na co wstrzymałam powietrze. Następnie odsunął się i jeszcze raz rzucając mi uśmiech oddalił się z altanki.
-Katniss? – usłyszałam ponownie. Byłam w pełnym szoku, dlatego nie umiałam mu odpowiedzieć. Stałam tam z minutę, aż w końcu obudziłam się z transu i wróciłam do mieszkania. W tym momencie chłopak zaczął schodzić po schodach.
-Tu jestem. – oznajmiłam naklejając na twarz sztuczny uśmiech.
-Widzę, czemu nie odpowiadałaś? – spytał podejrzliwie. Spojrzałam na niego niepewnie.
-D..dzwoniła do mnie Tessa. – skłamałam.
-Tessa? Przecież niedawno wyszła z Ash’em. – powiedział wzruszając ramionami.
-Taa, ale ta łamaga jak zawsze czegoś zapomniała.
-Czego? – dopytał się, a moje ciało zamarło. I co ja mam mu powiedzieć? Rozpaczliwie zaczęłam oglądać się po całym korytarzu modląc się aby znaleźć jakąś sensowną rzecz.
-Ko..kolczyków, tak zapomniała kolczyków. – powiedziałam nagle. Genialnie Katniss, genialnie, dodałam sarkazmem w głosie.
-Kolczyków? Zadzwoniła, bo zapomniała kolczyków?
-No tak i chciała, żebym jej zaniosła. – dodałam szybko omijając chłopaka i podchodząc do komody. Po cichu wzięłam parę kulkowych kolczyków, które tak naprawdę należały do mnie. Luke nigdy ich nie widział na moich uszach, dlatego, że były nowe, więc nie mógł mnie przyłapać na kłamstwie.
-Idziesz tak późno do Tessy, żeby oddać jej kolczyki? – zaśmiał się cicho ciągle mnie obserwując.
-To jej szczęśliwe kolczyki, jutro ma egzaminy i chciała je założyć. – znów skłamałam. Naprawdę wychodzi mi to dobrze.
-No cóż, okej. Tylko wracaj szybko. – powiedział i ruszył ku salonowi. Już po niecałej minucie usłyszałam dźwięk telewizora dlatego westchnęłam cicho i ruszyłam do drzwi. Wcześniej założyłam jeszcze moje trampki a na ramiona zarzuciłam czarną skórę.
Przełykając wielką gulę, która uzbierała się w gardle, otworzyłam drzwi. Wyszłam przez nie i spojrzałam na prawo. Zobaczyłam Nialla opierającego się o mój dom i patrzącego prosto na mnie z wielkim uśmiechem. Przymknęłam drzwi i ruszyłam ku niemu.
Kiedy stałam przy jego osobie lekko pociągnęłam go zza dom, upewniając się, że Luke nas nie zobaczy.
-Masz pięć minut, pięć. – oznajmiłam, na co chłopak tylko kiwnął głową.
Nie odezwał się, tylko ciągle się patrzył, tak, że mimo unikając jego wzroku czułam się nie komfortowo, a zarazem tak wspaniale, jakbym właśnie trafiła do nieba.
-Ekhem, czas ci mija.
-Nie ważne.
-Chciałeś mi to wszystko wyjaśnić.
-Chciałem. – potwierdził, na co tylko zmarszczyłam brwi.
-Więc? – spytałam głucho.
-Cholera, jak ja za tobą tęskniłem. – wypalił po czym zrobił ruch jakiego nigdy bym się po nim nie spodziewała. Przyciągnął mnie do siebie, łącząc nasze usta. Przez jakiś czas grał sam, ponieważ ja byłam pełna szoku. I mimo, że nie chciałam to naprawdę nie wiem czemu, ale zaczęłam odwzajemniać pocałunek. Zarzuciłam swoje ręce na kark, próbując go do siebie zbliżyć. Nie protestował, tym bardziej, poruszył nami tak, że już po chwili przywierałam do zimnej, tynkowanej ściany. Całował mnie z pasją, na początku muskając tylko moje wargi, później zaś dostał się do mojego środka, coraz bardziej pogłębiając nasz pocałunek. Trwał on dosyć długo, zważając, że kiedy się odłączyliśmy obydwoje dyszeliśmy. Niall przybliżył się, aby po raz ostatni musnąć moje usta. Potem poczułam tylko powiew zimna, oznaczający, że go przy mnie nie ma.
Otworzyłam oczy i ujrzałam go. Wpatrywał się we mnie z szeroko otwartymi oczami.
-Katniss, muszę ci coś powiedzieć. – oznajmił, a ja ciągle nieświadoma tego co przed chwilą stało, wpatrywałam się w blondyna.
-Ja ciebie nadal kocham. – dodał, a wtedy nagle mój umysł się pobudził. Tylko nie przez jego słowa, tym bardziej nie jego głos.
-Oh, Tessa, od kiedy jesteś mężczyzną? – usłyszałam zaraz obok nas. Oboje natychmiastowo odwróciliśmy się w stronę Luke’a, który na pewno nie był zadowolony z wizyty Nialla, tym bardziej tego, że jestem tuż obok niego, a jeszcze kilka sekund temu całowaliśmy się.
Całowaliśmy się.
Moja ręka powędrowała do ust. Zaczęłam opuszkami palca przecierać o spierzchnięte miejsca, próbując zmazać ten smak mięty chłopaka.
Poczułam się taka brudna, zdradziłam swojego chłopaka.
Tym bardziej, zdradziłam mojego chłopaka z moim byłym chłopakiem, który zrobił mi dziecko i uciekł.
-Powinien już iść. – oznajmił Niall ruszając. Luke natychmiastowo przesunął się, zamykając drogę blondynowi.
-Coś mi się zdaje, że raczej nie. – warknął, po czym jeszcze szybszym ruchem w mig dotarł do Nialla rzucając się na niego z pięściami. Celnie uderzył chłopaka w brzuch, na co tylko się skulił. Wtedy nieświadomie z moich ust wydobył się pisk. W niczym on nie pomógł, ponieważ brunet ciągle zadawał ciosy Niallowi, który zwinnie obraniał, bądź na odwrót.
-Luke, przestań! – krzyknęłam nadaremno.
I wtedy niespodziewanie to Niall zaatakował. Centralnie uderzył chłopaka w prawą stronę twarzy na co wstrzymałam powietrze. Luke zatoczył się kilka kroków do tyłu, jednak szybko opanował kontrolę. Niall nie chciał tak skończyć swój atak, znów podszedł do bruneta i chwycił go za koszulkę.
-Ona nie jest twoja, jasne? Jest moja. – splunął po czym po raz kolejny uderzył go, tym razem w brzuch.
-Niall, przestań! – krzyknęłam głośniej niż przedtem, co chyba poskutkowało. Spojrzał zza ramienia na moją opłakaną twarz, a jego kontury twarzy znacznie się zmieniły. Wypuścił materiał koszulki Luke’a z ręki po czym jeszcze raz na mnie spoglądając ruszył do samochodu, który stał przed naszym domem. Wszedł do niego i odjechał.
Patrzyłam tak długo na zakręt aż w końcu usłyszałam jęk chłopaka. Spojrzałam na niego i ujrzałam stróżkę krwi, dochodzącą z brwi. Podbiegłam do niego i chwyciłam mocno za ręce. Zaczęłam prowadzić go stronę domu, a w jego środku, do łazienki. Usadziłam go na skraju wanny i ciągle będąc cicho zaczęłam poszukiwać mojej niezawodnej apteczki. Kiedy w końcu ją znalazłam, powróciłam do Luke’a, który cały czas obserwował mnie w skupieniu.
Wyjęłam gazę i wodę utlenioną z apteczki po czym nalałam trochę preparatu na materiał. Zbliżyłam się do chłopaka i złapaliśmy kontakt wzrokowy. Natychmiastowo spuściłam oczy, poddając się.
-Trochę będzie szczypać. – oznajmiłam w końcu oddając się pracy. Chłopak zaśmiał się lekko, przez co na moich ustach pojawił się mały uśmiech. Jednak szybko on znikł.
Przyłożyłam gazę na ranie, a Luke syknął.
-Przepraszam. – pisnęłam cicho.
-Nie przepraszaj. – mruknął. – To nie twoja wina. – dodał.
-Moja. – rzuciłam ciągle trzymając materiał przy jego skroni.
-Nie, Katt. Wiem, też go pocałowałaś, ale kto by na twoim miejscu tego nie zrobił? – oznajmił ciągle wpatrując się w moje oczy.
-Powinnam się opanować.
-Otumanił cię, a ty ciągle coś do niego czujesz. Kochanie, to wszystko wyjaśnia. Nie mam tobie tego za złe, tylko jemu. – wyjaśnił łapiąc za mój podbródek i niemalże zmuszając mnie na spojrzenie prosto w jego niebieskie oczy.
-Ale okłamałam cię.
-Odurzył cię. – powtórzył nacierając kciukami miejsca pod oczami. – Nie płacz, nienawidzę kiedy cierpisz.
-Przepraszam.
-Csii. – uciszył mnie lekko gładząc moje policzki. Spoglądał na mnie z uśmiechem, jednak nie umiałam go odwzajemnić. Nie zasługuję na niego. Jest zbyt dobry dla mnie, chociaż wiem, że zdążyłam go zranić.
I wiem, że to nie ostatni raz.
Ciągle opatrywałam jego twarz, a kiedy uznałam, że wszystko jest w porządku kazałam mu położyć się do łóżka. Oczywiście miał problemy, ponieważ miejsce na brzuchu, gdzie jeszcze nie dawno wylądowała pięść blondyna, jasno dawała znaki. Trzymając go pod ramię zaciągnęłam go do sypialni, gdzie następnie pomogłam ułożyć w wygodnej pozie.
-Zaraz wracam. – mruknęłam znikając ponownie w łazience. Zebrałam waciki przepełnione krwią i wyrzuciłam je. Następnie zaczęłam wszystko pakować to apteczki i ponownie schowałam czarne opakowanie. I już miałam wychodzić, gdy w lustrze zauważyłam swoje odbicie. Kontury zmęczenia było widać po worach, które znajdowały się pod moimi oczami. Moje włosy natomiast były całe rozczochrane, przez co chciałam się zabić. Nie miałam sił ich rozczesywać więc tylko spięłam je gumką. Kiedy uznałam, że już jest wszystko w miarę wróciłam do pokoju. Spojrzałam w stronę Luke’a, który oddychał równomiernie, mając zamknięte oczy. Uznałam, że już zasnął, dlatego po cichu wyszłam z pomieszczenia kierując się pokoiku małej. Również cichymi krokami otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Skierowałam się do łóżeczka zasłoniętego na wpół białym baldachimem. Zerknęłam do środka i uśmiechnęłam się lekko. Leżała na boku mając jedną rączkę pod głową. Dosłownie jakbym widziała jej tatusia. Też uwielbiał tak spać.
Szybko jednak przestałam myśleć o biologicznym ojcu dziewczynki. Zasłoniłam delikatnie białe zasłonki po czym zmniejszyłam częstotliwość światła. Postanowiłam wrócić do mojego chłopaka, dlatego wróciłam jak najszybciej się dało. Ułożyłam się w stronę bruneta i zgasiłam światło, po czym chciałam już zamknąć powieki. I kiedy powoli zaczęłam zasypiać usłyszałam jego zachrypnięty głos.
-Dużo myślałem.
-O czym?
-Myślę, że powinnaś na jakiś czas wyjechać. – wyjaśnił a ja pomimo ciemności otworzyłam oczy.
-C-co? O czym ty mówisz? - spytałam zapalając nocną lampkę. Chłopak wraz ze mną zerwał się do pozycji siedzącej łapiąc w swoje dłonie, moje.
-Może to wydaje się bezsensu ale uwierz, to naprawdę może nam pomóc.
-Jak Luke?
-Kiedy wyjedziesz, może i przez jakiś czas będzie się ciągle tu kręcił. Ale po jakimś czasie uzna, że w końcu się wyprowadziłaś i to na tyle.
-A ty?- dopytałam cicho spoglądając na nasze splecione dłonie. - Jedziesz ze mną? - dodał podnosząc na niego swój wzrok.
-Wiesz, że nie mogę. - zaczął słabo na co zaczęłam tylko kręcić głową.
Doskonale to wiedziałam. Luke był oddany swojej pracy w radiu i jeszcze nigdy nie brał wolnego.
No, chyba, że naprawdę coś się stało.
-Nie ważne. - mruknęłam ponownie kładąc się na poduszkach.
-Jesteś zła?- szepnął zajmując miejsce obok mnie i lekko zaczął gładzić mój policzek.
-Nie, po prostu nie chcę wyjeżdżać z Emily, zwłaszcza bez ciebie.
-Będę przyjeżdżać, obiecuję. - szepnął po czym lekko musnął moje usta. Następnie zgasił światło i przytulił mnie do swojego torsu.
Już po chwili słyszałam jak jego oddech się uspakaja, a z ust wymykają się lekkie chrapnięcia.
Ja jednak wiedziałam, że to będzie długa, nieprzespana noc.


*
SZUPRAJS BAMBUSY WY MOJE KOCHANE <3
dobra, tak ładnie prosiliście z okazji premiery You&I więc nie mogłam was zranić i dosłownie kilkadziesiąt minut przed teledyskiem dodaję wam nowy rozdział.
WIEM, MOŻE BYĆ TROCHĘ KRÓCIUTKI, ale w następnym będzie dłużej
BYNAJMNIEJ SIĘ POSTARAM xd
Długo was nie będę męczyć, tylko po raz setny powtórzę jacy to jesteście kochani z tego, że komentujecie
I BŁAGAM KOMENTUJCIE DALEJ! 
Wiem piszę jak na haju, NO ALE NIE DŁUGO TELEDYSK DGMJDSKLGJMSDKLGJDKLGJSDLGJSDKLGJSKDLGJKSDLGJDSKLGJDLKGJDLKGJSDLKGJSDKLGJSKG
ZNIKAM XD
W TYM TYGODNIU MOŻLIWE, MO-ŻLI-WE ŻE JUŻ SIĘ NIE POJAWI, ALE ZOBACZYMY JAK NUDNE TE ŚWIĘTA BĘDĄ
KTO WAS KOCHA?
A JA <3
dobra jeszcze takie pytanie, bo mam poroblem z szablonem, zawsze jak zamawiam to ktoś zignoruje bądź nie ma czasu, więc jakby z was się znała, albo kogoś zna i by mi zrobiła, to proszę niech pozostawi jakiś znak
DOBRA, KOŃCZĘ
BUŹKI :*
Layout by Switch